Jeden z najpopularniejszych przekazów wszelkich nurtów rozwojowych. Kochaj się. Pokochaj siebie. Też mówię o tym osobom, z którymi pracuję. I wtedy pada stwierdzenie: ale ja nie umiem. Co to właściwie znaczy pokochać siebie? Tu się zaczyna opowieść o akceptacji, docenianiu, zauważaniu, granicach. No fajnie. Ale jak to zrobić praktycznie?
Może tak: bądź dla siebie kochającym rodzicem. Mamą i Tatą jednocześnie. Jeśli nie masz doświadczeń z dzieciństwa, które chcesz tu przywołać – nie szkodzi. Możesz być TERAZ dla siebie tak, jak chcesz. Bez względu na to czy jesteś rodzicem czy nie – zadaj sobie pytanie – co chciałabyś/chciałbyś dla swoich dzieci. Jaka/jaki chciałbyś dla nich być?
Wiem, wiem – żeby poszły do szkoły/przedszkola i przestały Ci siedzieć na głowie. 😉

A tak naprawdę? Jaki?
Uważny?
Obserwuję co się dzieje z moim dzieckiem. Potrafię rozpoznać jak się czuje, czego potrzebuje. Kiedy nakarmić, kiedy przytulić. A jeśli nie wiem to pytam. Wiem co moje dziecko lubi, co jest dla niego ważne. Wiem czego nie lubi i na co się nie zgadza. Znam je tak dobrze, że wiem jak je zachęcić i jak zniechęcić do pomysłów. Słucham co ma do powiedzenia.
Kochający?
Kiedy myślę o moim dziecku mam ciepło w sercu. Jestem wdzięczna/wdzięczny że istnieje. Cieszę się, że mogę patrzeć jak rośnie i się rozwija. Z radością przychylę nieba. Wybaczam błędy. Wierzę, że moje dziecko zasługuje na wszystko co najlepsze i życzę mu wszystkiego najlepszego na drodze ku temu.
Troskliwy?
Dbam o moje dziecko najlepiej jak potrafię. Karmię je jedzeniem, które mu służy, ubieram stosownie do pogody, zachęcam do rozwoju i nauki, organizuję aktywność fizyczną, podaję lekarstwa czy prowadzę do lekarza jeśli jest taka potrzeba. Wybieram dla mojego dziecka towarzystwo, które je szanuje, wspiera i rozwija.
Czuły?
Okazuję mojemu dziecku swoją miłość. Serdecznym słowem, gestem, kontaktem.
Wspierający?
Jestem przy moim dziecku w chwilach dobrych i złych. Wysłucham radości i trosk. Cieszę się razem z nim z jego sukcesów, jestem przy nim z pomocną ręką lub słowem kiedy się potknie lub walczy z przeciwnościami losu. Podaję chusteczkę kiedy płacze, całuję rozbite kolano. Witam z pucharem na mecie, krzyczę na trybunach zachęcając do wysiłku. Wymagam tyle ile wiem, że na dziś jest w stanie zrobić/osiągnąć. Zachęcam, aby w każdej chwili robiło tyle ile jest w jego mocy właśnie w tym momencie. Wiem, ze czasem jest mniej, czasem więcej. Zachęcam moje dziecko do nowych doświadczeń i poszukiwań nawet jeśli były jakieś niepowodzenia. Zachęcam do rozwijania mocnych stron i godzenia się ze słabościami. Wiem, że wszystko się zmienia.
Akceptujący?
Wiem, ze moje dziecko jest właściwe i doskonałe. To, że ma swoją drogę, swoją wizję świata, swój pomysł na życie, nie czyni je w niczym gorszym od innych dzieci. Nie czyni je też lepszym. Ale na pewno jest mi najbliższe. Przyjmuję moje dziecko takie jaki jest. Ze wszystkimi mocnymi stronami i ze wszystkimi słabościami. Mam świadomość, że zmiana nawyków wymaga czasu. Jeśli oceniam jakąś sytuację, to oceniam sytuację a nie dziecko. Jeśli zdarzy się błąd, fałszywy krok to wiem, że nie jest to koniec świata tylko kolejne doświadczenie. Które w niczym nie zmienia faktu, że moje dziecko jest właściwe i doskonałe takie, jakie jest.
Szanujący?
Szanuję moje dziecko, jego granice i możliwości. Nie łamię jego granic, nie wymuszam aby je porzuciło. Szanuję jego prawo do wypowiedzi, własnych marzeń i planów. Szanuję to co dla niego ważne. Zwracam się do niego z miłością i szacunkiem należnym z urodzenia każdej żywej istocie. Proponuję rozwiązania, szukam ścieżki porozumienia.
…………………………????
A teraz? Już wiesz jak? To śmiało 🙂 Ukochaj się. Z serca napełnionego taką miłością jest się czym dzielić z innymi. Chętnie.
Wszystkiego najlepszego!
Monika